Tym razem to ja Was zapytałam na grupie Gdzie dobrze zjeść? Polecam / Odradzam o dobre jedzenie we Wrocławiu i dostałam kilka propozycji. Niestety wypad krótki i mogłam wybrać tylko dwie restauracje i jedną z nich jest restauracja Taszka.
Taszka to resturacja portugalsko-polska? Z założenia miała podawać smaki Portugalii, ale chyba nieco odeszła od koncepcji. Osobiście nie przeszkadza mi to, ponieważ w tamtych rejonach je się głównie owoce morza, których raczej nie jestem fanką i mogłabym mieć problem z wyborem dania, ale to oczywiście kwestia skonstruowania menu.
Lokalizacja – rynek. Chyba sama z siebie nigdy bym tam nie trafiła. Z zewnątrz nie przyciąga kompletnie nic, ani nie mówi o tym co się tam gotuję, a gdybym przeczytała o kuchni portugalskiej – mogłabym się zaciekawić. Ogródki z zewnątrz pogarszają totalnie odbiór. Naprawdę nie wygląda to dobrze, no ale jak to się mówi: nie oceniaj książki po okładce 😉 W środku jest bardzo przyjemnie, dużo zieleni – do niczego nie można się przyczepić.
Co do dań – dawno nie spotkałam się z tak zwięzłym menu. Bez udziwnień – krótko i na temat. W zasadzie od razu w Taszce wiedzieliśmy co zjemy. Zupa tylko jedna – warzywna z porem + długo pieczony boczek. Cena samej zupy (16 zł), a z boczkiem (19 zł). Pierwszy raz spotykam się, że można wybrać i bardzo mi się to podoba. Jest to z korzyścią dla klienta i dla restauracji oraz z szacunkiem do produktów.
Zupa treściwa – dużo pora, marchewka, ziemniaki. Boczek soczysty, nie za tłusty, ale bardzo dużo pieprzu. Zawsze mnie to złości. Pieprz według uznania każdy może sobie dosypać. Zupa pikantna, a w karcie nie było to zaznaczone i chyba zacznę zgłaszać reklamację. Smakowało, ale szczęśliwsza byłabym, gdyby użyto minimalnej ilości pieprzu, a więcej soli.
Na drugie danie zmówiliśmy schab z kością i chipsami ziemniaczanymi (39 zł). Ojej to jest hit 🙂 Naprawdę bomba! Schab przyrządzony w punkt. Wydobywał się z niego pyszny, nienachalnie przyprawiony sok. Gdzieniegdzie pół centymetra smakowitego tłuszczyku. Chipsy kupiły mnie totalnie… Wszędzie frytki, albo pure ziemniaczane, a tu mój przysmak z dzieciństwa. Musze się przyznać, że byłam chipsożercą 😉 W tej chwili, od wielu lat – unikam, ale czasem – bardzo chętnie tym bardziej w wersji „domowej”. Chrupki w wykonaniu Taszki bardzo podobne do tych znanych na całym świecie tylko znacznie mniej tłuste. Jestem zachwycona i bardzo dziękuję za polecenie!
Plus: krótka, niebanalna karta Minus:– Polecam na: obiad, wypad z przyjaciółmi Godziny otwarcia:pon-nd 12-21 Adres: ul. Rynek 53/55 50-156 Wrocław | WWW | Facebook | Instagram Telefon: 570 337 424
When you login first time using a Social Login button, we collect your account public profile information shared by Social Login provider, based on your privacy settings. We also get your email address to automatically create an account for you in our website. Once your account is created, you'll be logged-in to this account.
Ostatnio często bywam w Warszawie i wyszukuje ciekawych lokali. Ten akurat polecił mi znajomy. Pierw myślałam, że to pizzeria, a to jest pinsseria 😉 Mowa o włoskiej restauracji znajdującej się w centrum Warszawy – Pinsa.
Czym różni się pinsa od pizzy? Pizza wywodzi się z Neapolu, a pinsa z Rzymu w dodatku składa się z trzech rodzajów mąki: sojowej, ryżowej i pszennej. Mąka sojowa powoduje, że ciasto jest chrupkie i kruche. Ryżowa gwarantuje chrupkość na zewnątrz, a delikatność wewnątrz. Pszenna z uwagi na zawartość glutenu nadaje ciastu odpowiednią konsystencje i pozwala mu wyrosnąć.
Jak dla mnie pinsa jest o niebo lepsza niż pizza. Jak dotąd nie jadłam lepszego ciasta. W restauracji Pinsa mamy do wyboru ciasto z sosem pomidorowym (Pinsa Rosa), śmietanowym (Pinsa Bianca), a także Pinsę Focaccia. Ceny wahają się między 24 zł a 32 zł. My zamówiliśmy z sosem pomidorowym: Parmigiana (26 zł) i Double Trouble (26 zł).
Parmigiana jest ze smażonym bakłażanem, mozarellą, grana padano, bazylią i oliwą czosnkową natomiast double trouble ze stracciatellą, serem mozzarella, salami spianata, włoską kiełbasą nduja i również oliwą czosnkową.
Ciasto nie ma sobie równych. Perfekcyjnie chrupkie – niespieczone ani twarde. Podobne do świeżutkiej ciabaty. Składniki bardzo dobrej jakości, dużo sera. Obie smakowite, ale parmigiana wygrywa. Kompozycja bakłażana, najlepszych serów i oliwy idealnie pasje do tego rodzaju ciasta.
Czy pinsa jest dietetyczną pizzą?
Restauracja włoska w centrum Warszawy Pinsa reklamuje się jako dietetyczna pizza. Ma to wynikać z tego, że ciasto zawiera mniej oliwy, a więcej wody. Wszystkie trzy mąki są o podobnej kaloryce, a do tradycyjnej pizzy zwykle na kilo mąki dodaje się 3-4 łyżki oliwy z czego wyrabia się, aż 3 placki. Daje nam to różnicę zaledwie 90-120 kalorii na jedną pizzę. Moim zdaniem niepotrzebny zabieg marketingowy, bo pinsę w wykonaniu tej restauracji pokocha każdy! A warszawiacy na pewno ucieszą się, że od 10 lutego 2019 roku na Wilanowie powstał drugi lokal 🙂
Plus: wyróżnik w postaci pinsy zamiast pizzy, ciasto genialne i wspaniałe składniki Minus:– Polecam na: wypad z przyjaciółmi Godziny otwarcia:pon-nd 12-21 Adres:ul. Francuska 6 03-906 Warszawa | WWW | Facebook Telefon:733 323 233
W piątek odbyła się kolacja w Żółtym Słoniu z gościem specjalnym Robertem Sową. Menu wieczoru składało się z sześciu dań w tym dwie przystawki, zupa, dwa dania główne i deser. W miedzy czasie wystąpiła młoda skrzypaczka i jurorzy polsatowskiego talent show „All together now”: Bartek i Agnieszka Kuśmierczyk. Robert Sowa prowadził ten wieczór opowiadając o daniach, kuchni polskiej, obecnych trendach kulinarnych i swoich ulubionych smakach. Zabawa z pysznym jedzeniem! Świetny wieczór.
Na początek przystawka zimna: tatar z tuńczyka. Bardzo delikatny i orzeźwiający za sprawą marynowanego melona i soku z cytryny. Z chilli, czerwoną cebulą, ogórkiem kiszonym, szczypiorkiem, czosnkiem oraz chrupiący akcent w postaci sezamu i grzanki. Obawiałam się tej przystawki, ponieważ nie lubię tuńczyka, ale był praktycznie niewyczuwalny i bardziej obojętny w smaku niż mięsny.
Następnie podano przystawkę ciepłą czyli gęsie żołądki duszone w cebuli na racuchu z ziemniaka. Moja ulubiona potrawa tego wieczoru i szkoda, że była to przystawka 😉 Żołądki gotowanie w temperaturze 85 stopni przez 12 godzin karmelizowane w słodkiej cebuli. Racuchy przypominały placki ziemniaczane z większą ilością mąki i jajek. Żołądki fenomenalne, gęsi tłuszcz nie ma sobie równych.
Zupa mnie niestety rozczarowała. Kolejna propozycja z serii żurek i jego pochodne. Przygotowany na zakwasie żytnim i z grzybów. Mamy już chrzanową w Złotym Klonie na bazie wspomnianego żurku tyle, że zamiast maślanki jest tężyca i dodany chrzan. Tego wieczoru w chrzanowej są ziemniaki i wędzonka, a gdyby dodać maggi, maślankę i szczypiorek mielibyśmy żurko-chrzanową Żółtego Słonia. Jest tyle zup polskich, a tu cały czas to samo. Nie do końca według mnie pasuje omlet tutaj, natomiast mąż uważa, że zupa jest ok, więc zdania są podzielone 😉
Pierwsze drugie danie to polędwica z dorsza z patelni, puree pietruszkowe, pieczarki z rusztu, młody szpinak z wasabi. Dorsz idealnie usmażony. Lekkie, pożywne danie z najlepszych produktów. Jedyny mały minus, że puree jest ziemniaczane, a nie pietruszkowe.
Między rybami oraz owocami morza i mięsem należy zastosować przerywnik w celu oczyszczenia kubków smakowych spożywając na przykład sorbet ze świeżych wiśni z białą czekoladą i migdałami. Pycha!
Drugim daniem obiadowym był rogout z dzika z leniwymi kluseczkami i buraczkami z kwaśnym jabłkiem. Dziczyzna marynowana w czerwonym winie, rozmarynie, jałowcu, czarnym pieprzu i zielu angielskim, wolno duszona. Rogut to danie podobne do naszego gulaszu. Idealnie przyrządzone, porcja naprawdę duża. Sałatka byłaby smaczniejsza, gdyby została schłodzona.
I na koniec krem sułtański, którego nie daliśmy rady zjeść, ale spróbowaliśmy… Delikatny krem czekoladowy. Na górze bita śmietana, beza, rodzynki sułtańskie namoczone w alkoholu do tego sos z ajerkoniaku. Wszystko posypane prażonymi migdałami. Dla mnie za dużo alkoholu, ale krem i śmietana z bezą – extra 🙂 Mężowi bardzo smakowało.
Jestem bardzo zadowolona z kolacji. Cena wieczoru 150 zł od osoby. Niedrogo jak na tyle pysznych dań z winem. Do tego interesujący występ Roberta Sowy i piękne występy artystów. Ogólnie miałam bardzo ciężki tydzień związany z ogólnopolską kampanią społeczną dotyczącą migreny, do której zostałam zaproszona i do tego kręcenie vlogów na mój kanał youtube. Piątek był dniem fatalnym, tak po kolacji wyszłam zrelaksowana i po prostu szczęśliwa. Na koniec wszystkie kobiety otrzymały od Pana Roberta prezent na Święta w postaci Jego najnowszej książki pt. „Uczta.” Dla wszystkich chętnych autografy i pamiątkowe zdjęcia.
Dziś przychodzę do Was z niespodzianką! 😉 Stworzyłam ranking lokali, które w Kielcach warto odwiedzić i nie są w nim tylko restauracje. Czemu ja dopiero teraz na to wpadłam! Jak wiecie stworzyłam popularny ranking TOP restauracji w Kielcachjednak doszłam do wniosku, że wiele dobrych kieleckich lokali została pominięta, a przecież one też zasługują na wyróżnienie.
Kryteria oceny – STOP glutaminianowi sodu! Co brałam pod uwagę? Wspominałam już o tym w grupie na facebooku Gdzie dobrze zjeść? Polecam/Odradzam, że restauracje nagminnie nadużywają glutaminianu sodu. I to w ilościach przekraczających wszelkie granice. Standardem w Polsce jest dodawanie kostek rosołowych, vegety czy maggi do zup. W każdym z tych produktów znajduje się glutaminian sodu. Gotują tak nasze Babcie i Mamy. Nigdy w życiu nie czułam się po obiedzie tak, jak po niektórych restauracjach. Różnica polega na tym, że Babcia doda 3 kostki na cały, duży garnek, a reszta to mięso i warzywa, a restauracja z 15, żeby było taniej plus posypią czystym glutaminianem, albo innym dziadostwem drugie danie. Nawet po Mc Donald’s nigdy nie czułam się źle!
Syndrom chińskiej restauracji
Po obiedzie w takiej restauracji po kilku godzinach opadam z sił, jest mi słabo, gorąco, duszno i okropnie chce mi się pić! Do tego przyspieszona akcja serca (zależy od ilości). Kolacja w takim miejscu oznacza nieprzespaną noc. Identyczne objawy ma mój mąż. Nazywa się to syndromem chińskiej restauracji. Niestety większość ludzi nie odczuwa takich objawów, ponieważ spożywa na co dzień żywność mocno przetworzoną. Może też nie być świadoma, że złe samopoczucie to skutek zjedzenia obiadu w restauracji. My od kilku lat praktycznie w ogóle nie jadamy batoników, ciastek, chipsów, kupnego pieczywa, nie używamy w kuchni kostek rosołowych, a tym bardziej żadnych gotowców. Spowodowało to odtrucie organizmu i wyczulenie zmysłów. I w dalszym ciągu po obiedzie u Babci czuję się dobrze mimo, że używa ona w kuchni kostek rosołowych, a po obiadku w restauracji miewam objawy chemicznego zatrucia!W rankingu nie pojawią się także cukiernie, które stosują chemiczne żele do pączków i innych ciast.
Kochani zanim przejdziemy do listy chciałam tylko uprzedzić, że nie będę odpowiadać na zapytania odnośnie konkretnej restauracji czy używa glutaminianu czy też nie. Pamiętajcie, że nie jadłam we wszystkich restauracjach w Kielcach poza tym brałam również pod uwagę m.in. takie kryteria jak podejście do klienta czy czystość lokalu. Ranking jest moją subiektywną oceną. Zawsze najlepiej słuchać własnego organizmu. On zawsze powie nam, że coś jest dla nas trujące, ale musi mieć stworzone ku temu warunki. Nie możemy codziennie podtruwać go, ponieważ wtedy następuje adaptacja do tych substancji i nie odczuwamy ich działania.
Restauracje i cukiernie w Kielcach, które koniecznie musisz poznać!
Kolejność restauracji alfabetyczna!
Ale Babeczka – cukiernia
Cukiernia AleBabeczka to miejsce, które powstało z myślą o alergikach i diabetykach. Poza tradycyjnymi wypiekami dostępne są wyroby bez mleka, cukru i glutenu. W ofercie są również piękne torty ślubne, które zachwycą gości. Oczywiście nie brakuje słodkich babeczek i fikuśnych ciasteczek. A w przytulnym wnętrzu można spokojnie usiąść, napić się kawy i koniecznie zjeść ciacho! 😉
Boho chyba nie muszę przedstawiać 😉 Ja najbardziej lubię burgery i atmosferę. Lokal idealny na weekendowy wypad jednak restauracja oferuję na tygodniu domowe obiady i inne dania chociażby takie jak tatar czy mule w sosie maślano-winnym, które miałam okazję spróbować i są naprawdę bardzo dobre. Pisałam również w wakacje o tym, że boho wprowadziło hot-dogi. Jednym zdaniem – każdy znajdzie coś dla siebie.
Wreszcie postała lodziarnia, gdzie dostaniemy porządną gałkę lodów. Latem straszne kolejki, ale warto poczekać. Duża ilość smaków – niechemicznych. Poza boskimi lodami możemy zjeść m.in. boskie gofry, napić się kawy i świeżo wyciskanych soków. W zasadzie Bosko to kawiarnio-lodziarnia. A na zdjęciu – jestem ja z lodami Bosko ( 3 gałki). I obiad z głowy, ale komu chce się jeść w upał? 😉
Calimero Cafe
Miejsce, gdzie zjesz ciacho i napijesz się kawy, ale również z pysznymi śniadaniami, sałatkami i włoskimi kanapkami. Dostępne menu bezglutenowe. Polecam pastę jajeczną, która kojarzy mi się z dzieciństwem. Moja mam często robiła. Do tego świeże, chrupiące pieczywo. Czego chcieć więcej?
Chinkalnia
Pierwsza i jedyna gruzińska restauracja w Kielcach. Co prawda sieciówka, ale o gruziński charakter dań dba rodowity Gruzin. Na ten moment nie mogę nic zarzucić restauracji poza ilością kolendry w niektórych daniach, ale co zrobić? W końcu to Gruzja 😉 Mi bardzo smakuje chaczapuri po adżarsku, chinkali w wersji bez ziół oraz bakława.
Bardzo lubię tam jeździć. Piękna lokalizacja, wystrój, atmosfera i doskonałe jedzenie. Ostatnio zachwycił mnie krem z kopru i ziemniaków oraz creme brulee. Jedna z moich ulubionych i często odwiedzanych restauracji. Cisza, spokój, elegancki wystrój. Latem można usiąść na tarasie i podziwiać widoki. A przy okazji odwiedzin – skorzystać z SPA.
La Baguette to cukiernia z ciastami, tartami i lodami. I takie słodkości oferuje w Kielcach, a w Chęcinach oprócz wypieków zjemy pyszne śniadania, obiady i kolacje. Wszystko przygotowywane z najlepszych składników. Latem piękny widok na Zamek Królewski. Uwielbiam takie miejsca!
La Cucina Italiana Ristorante
I to jest przykład restauracji, która udowadnia, że serce do ludzi zawsze wygra! Restauracja daleko od centrum. Byłam tam po raz pierwszy prawie 9 lat temu. Menu nie zmieniło się od tamtego czasu i podejrzewam, że jest takie samo od powstania lokalu. Niektóre danie spolszczone, ale pyszne i zawsze świeże. Nie smakują mi desery, ale reszta naprawdę wspaniała i bardzo miła obsługa.
Monte Carlo jedna z najstarszych restauracji w Kielcach z kuchnią regionalną. Moje ulubione danie to cielęcina pieczona z sosem z kurkami w zestawie z kopytkami. Warto również zamówić zalewajkę świętokrzyską, która została nagrodzona przez Sieć Dziedzictwa Kulinarnego województwa świętokrzyskiego.
Lemon Tree (Pozdrowienia)
Pozdrowienia niedawno przeobraziło się w Lemon Tree. Od 22 stycznia wprowadzono nowe menu. Przeważają w nim dania bezglutenowe, ale cieszę się bardzo, że są też pozycje z glutenem 😉 Na śniadanie mamy możliwość wyboru chlebka. Bezglutenowe są lunche, wegańskie burgery, naleśniki, pierogi. Z glutenem są gofry i tortille. Wszystko wygląda absolutnie rewelacyjnie!
Rockabilly Steakhouse & Whisky Bar
Moje ulubione miejsce z burgerami i stekami. Bardzo często odwiedzane przeze mnie szczególnie po treningu. A najlepszy jest wtedy stek z pieczonymi ziemniakami, albo tatar także moją formę zawdzięczam w dużej mierze Rocka 😉 A tak na poważnie to w Rockabilly wszystko gra. Jest to street food z wielkim plusem!
A obok Rozmaryn. Straciatella, ravioli z borowikami – moje ulubione! Bardzo lubię też pizzę. Duża ilość sera i dobra jakościowo szynka – pycha! I te obiadki niedzielne…Na czas odchudzania muszę koniecznie wyłączyć wyświetlanie postów bo z Rozmarynem na pewno się nie uda 😉
Jeśli nie byliście w Hiszpanii to musicie odwiedzić Si Senor. Restauracja, która serwuje mnóstwo dań z poza karty, więc nigdy się nie znudzi i tworzy najlepsze desery w Kielcach. Widać serce i zaangażowanie. Jedno z moich ulubionych miejsc. Lokal o pięknym, eleganckim wystroju wprost na wyjątkową okazję. Mimo upływu lat w dalszym ciągu najpiękniejsza kielecka restauracja.
Tu mamy odpowiedź gdzie jest w Kielcach najlepsza pizza! Znów sieciówka, ale trzyma wysoko poziom. Ciasto perfekcyjne. Nigdy wcześniej nie jadłam tak dobrego. Nawet rodowici Włosi nie robią u nas tak dobrej pizzy, także powinni brać przykład 😉 A drugim moim ulubieńcem lokalu jest sałatka grecka i również numer 1 z tych, które próbowałam.
Złoty Klon
Niespodzianka zeszłego roku… Nikt się tego nie spodziewał! Italiano Ristorante na Klonowej przeobraziło się w restauracje Złoty Klon, więc jeśli nie wiedzieliście to koniecznie musicie odwiedzić to miejsce. Zmiana zdecydowanie na korzyść co potwierdza, że nie wolno bać się zmian. Z reguły wychodzą nam na dobre i tak też było w tym przypadku. Kuchnia przede wszystkim polsko-azjatycka z naciskiem na biało-czerwonych 😉 I dla fanów poprzedniej kuchni kilka włoskich pozycji…
Żółty Słoń to kuchnia inspirowana polskimi, francuskimi, włoskimi oraz orientalnymi smakami. Hitem restauracji są policzki wołowe i ja do tej pory lepszych w Polsce nie jadłam. Restauracja oddalona od centrum miasta, ale warta zainteresowania.
Na dziś to wszystkie restauracje. Ranking będę aktualizować z roku na rok i wierzę, że będzie tu coraz więcej restauracji, a i żadna nie zejdzie na złą, „glutaminianową” stronę mocy 😉
Kochani! Jeżeli chcecie, abym zrecenzowała, którąś z restauracji – piszcie do mnie! Proszę o kontakt przez mójfanpagelub na maila: kontakt@cocorose.pl
Już za chwileczkę, już za momencik… rozpoczyna się szósta edycja Festiwalu Smaku. W tym roku nie tylko biorą udział restauracje z Kielc, ale również z innych miejscowości takich jak Skarżysko-kamienna, Starachowice, Końskie, Łopuszno, Chęciny i Tokarnia. W kulinarnym przedsięwzięciu bierze udział ponad 50 restauracji.
Pisałam o festiwalu smaku w roku 2017. A dziś jako ambasadorka odwiedziłam kilka restauracji, abyście poczuli przedsmak tego co będzie się działo w najbliższych pięciu dniach.
Spróbowałam dań 4 restauracji: Tutti Santi w galerii Korona, w hotelu Aviator, Tęczowym młynie oraz w lokalu Złoty Klon. Nie powiem – pojadłam. Było pysznie i różnorodnie. Cena przystawki i dania głównego 20 zł, napój plus deser dodatkowe 10 zł, a gdybyście mieli ochotę na drinka lub wino to 13 zł.
Tutti Santi
Festiwal smaku bez pizzy odbyć się nie może. A pizza w Tutti Santi na najwyższym, włoskim poziomie. Tym razem bez sosu z mozarellą. Ciasto perfekcyjne i do tego wspaniałe dodatki rozdzielone na cztery ćwiartki. Pierwsza z pesto bazyliowym i dodatkowo białą mozarellą. Użyta została najpopularniejsza jej odmiana mozzarella di bufala campana. Znajduje się ona na liście produktów o Chronionej Nazwie Pochodzenia (PDO), ponieważ produkowana jest według historycznych receptur. Druga ćwiartka z szynką Crudo di Parma i rucolą. Trzecia z dojrzewającą polędwicą Bresaola i parmezanem oraz czwarta z karmelizowanymi pomidorkami i krewetką. Pizza – obłęd! Obawiałam się części z krewetką, ale ze słodkimi pomidorkami wspaniale się komponowała i wcale nie gryzła się z żółtym serem. A na przystawkę Tutti Santi proponuje krem z cukinii z prażonymi migdałami. Świetnie menu, którego musicie spróbować!
Hotel Aviator
Hotel Aviator na przystawkę zaproponował roladkę z pieczywa z wędzonym łososiem i musem chrzanowym oraz zielonymi sałatami i szpinakiem. Na drugie danie pierś z kaczki marynowana w czerwonym winie, podana z warzywami, groszkiem cukrowym oraz pieczonym jabłkiem i sosem wiśniowym. Na deser zimowa herbata z bezą z kremem na bazie mascarpone i śmietany. Deser wyważony – nie za słodki. Podany z musem malinowym i prażonymi migdałami. I na koniec drink meksykański surfer o smaku ananasowym.
Tęczowy młyn
Restauracja w hotelu Tęczowy młyn na przystawkę poda zupę krem marchewkowo-dyniową na bazie mleczka kokosowego i imbiru. Na wierzchu posypana prażonymi pestkami dyni oraz z dodatkiem oliwy bazyliowej. Krem syty i mocno rozgrzewający. Idealny na zimowy czas. Daniem głównym są pierogi z boczniakami z peklowaną szynką i siekaną szalotką polane masłem pietruszkowym. Cienkie ciasto, dużo farszu. Pierogi wyśmienite! Będę je długo wspominać. Na deser ciastko miodowe przekładane masą z kaszy manny i świeżymi malinami podane z herbatą zimową z pomarańczą, miodem i goździkami.
Złoty Klon
O Złoty Klonie pisałam niedawno i jestem stałym klientem restauracji. Wiedziałam, że dania festiwalowe na pewno mnie nie zawiodą. Na początek pieczone słodkie papryczki z kardamonem z podwędzanym twarogiem i prażynki z kaszy gryczanej. Nie bójcie się kaszy gryczanej. Restauracja potrafi łączyć smaki Polski i Azji, więc kasza gryczana to pikuś 😉 Daniem głównym jest perfekcyjnie przyrządzona pierś z kaczki z chrupiąca skórką z sosem demi galce. Do tego kulebiak z kapustą i grzybami oraz jogurtowy seler. Na deser jest przepiękne drzewko czekoladowe z jabłkową watą cukrową, prażona pigwą i kruszona bezą. Deser wymagający dużego nakładu pracy. Musicie je zobaczyć i skosztować!
Na dziś to wszystko 🙂 Mam nadzieję, że rozbudziłam Wasze kubki smakowe. Życzę Wam udanej zabawy podczas festiwalowego szaleństwa i zadowolonych, pełnych brzuchów! Do następnego! 😉
Nie sądziłam, że uda mi się napisać recenzję tego lokalu, a mowa o Del Favero. W zeszłym roku próbowałam odwiedzić to miejsce 3, albo nawet 4 razy. I za każdym razem nie mogłam nic zjeść. W niedziele nieczynne, a to Szef chory, albo całe dwa stoliki – zajęte. Pozostaje tylko jedzenie na wynos czego ja osobiście nie lubię. Co więcej nie ma również dowozu. Nawet pizzy nie dowożą.
Kiedyś zarzucono mi, że się czepiam, a to miejsce ma klimat i urok. Szkoda, że nie dopytałam co dokładnie jest tam klimatycznego i urokliwego. Na wejściu krzyczy „Nie wchodźcie tam!”. Zwróćcie uwagę na wystawę bo nie wygląda to jak okno restauracji tylko wystawa zagraconego sklepu AGD. I ja przez długi czas nie odwiedziłam ich ze względu na zewnętrzny wygląd, ponieważ z reguły w takich miejscach na 99% można spodziewać się dziadostwa.
Jak się okazało Del Favero pysznie gotuje czyli jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. I gdyby nie polecenia – nigdy bym tam nie weszła. Początki były trudne, ale w tym roku postanowiłam spróbować jeszcze raz. Z góry założyłam, że nie będzie miejsca. Oczywiście najpierw sprawdziłam na facebooku czy nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego jak na przykład rocznica ślubu Właścicieli. Lokal często bywa zamknięty mimo krótkich godzin otwarcia i nieczynnych niedzieli. I Wam też doradzam sprawdzać za każdym razem bo powody zamknięcia restauracji są najrozmaitsze. Może również nastąpić zmiana zdania o godzinie 22, gdy Właściciele zapragną przedłużyć sobie długi weekend. I naprawdę nie przewidzicie tego. To jest po prostu hit! Nie spotkałam się nigdy z takim podejściem do pracy osób prowadzących z powodzeniem swój biznes.
Gdy upewniłam się, że lokal jest czynny. Zadzwoniłam i zamówiłam dwie pizze na wynos. Przy płaceniu Pani blondynka Właścicielka zdenerwowała się jakąś totalną głupotą. Zaczęła wymachiwać rękoma, irytować się, mówić coś do siebie po włosku. Może to ma taki urok i klimat? 🙂
Pizza w Del Favero
Poczekałam chwilę i odebrałam pizzę. Czasowo zgrane idealnie, ale Właściciel znany jako Szefuńcio z facebooka co akurat jest zabawne i uwaga – urocze! – podając pizzę nic się nie odezwał ani proszę, ani dziękuję i zero uśmiechu. Z jednej strony Ci ludzie pokazują na facebooku dystans do siebie i ogólnie pogodność ducha, a z drugiej strony zachowują się w taki sposób. Weźmy sytuację z września, kiedy to zostało ogłoszone, że do odwołania Del Favero będzie otwarte o 30 minut później czyli o 12:30, ponieważ Szefuńcio nie ma czasu wypić kawy poza tym będzie mógł przygotować więcej pyszności 😉 Na co jeden z klientów zapytał grzecznie „czyli do 19?” Pani Blondynka odpowiedziała: „A czy ja Ci rozpisuję grafik?” Najpierw mówienie, że ma być więcej pyszności, a na końcu okazuje się, że mamy kolejny powód do skrócenia godzin pracy, ale przecież nie powinniśmy się dziwić. Włosi słyną nie tylko z pizzy, ale też z lenistwa, więc wszystko się zgadza.
Co do pizzy to jest po prostu – dobra. Szału wielkiego nie ma, a przyrządza ją rodowity Włoch, więc oczekiwałam czegoś więcej. Pizza średniej wielkości. Zamówiłam prosciutto-funghi (21 zł) i wersję pikantną Arrabiata (21 zł).
W obu jest sos pomidorowy i mozarella. Dodatkowo w pierwszej gotowana szynka i pieczarki, a w drugiej pikantne salami, oliwki, cebula i peperoncino. Sera nie ma zbyt dużo. Na wierzchu bazylia. Grubość ciasta idealna.
Hity Del Favero – zupy i kanapki włoskie
W Del Favero jadłam 3 zupy. Z groszkiem, szpinakiem i tą, której mam zdjęcie czyli z soczewicą z dodatkiem jagnięciny. Przy okazji przepraszam za zdjęcia, no ale cóż oczekiwać od jedzenia na wynos. Starałam się jak mogłam. Zupki są bardzo podobne do siebie. Dobrze doprawione, wydobyty smak warzywa. Robione w identyczny sposób, ale są pyszne. Takie domowe, babcine zupki. Szefuńcio ma smak i potrafi gotować – to trzeba mu przyznać.
Kolejną rzeczą, którą uwielbiam w Del Favero to kanapki włoskie. Próbowaliśmy Panctta-Scamorża (włoski boczek, wędzony ser, cukinia i bakłażan), prosciutto-mozarella (szynka parmeńska, mozarella, bakłażan), mortadella-provola (mortadela, ser provolone, karczochy, oliwki, cukinia) oraz salame (wędzone salami, mozarella i cukinia). Kanapki w cenie 15-16 zł. Pieczywo rewelacyjne. Chrupiące, a w środku wilgotne. Nie tracą świeżości mimo zawinięcia w sreberko i transportu. Duża ilość dodatków i ciekawe kompozycje.
Mam jedyne zastrzeżenie do niektórych produktów. W mortadeli i boczku, albo salami jest jakiś dodatek, który szkodzi. Zapewne glutaminian sodu. Źle się czuliśmy z Mężem oboje, także nie są to produkty najwyższej jakości. Wybierajcie kanapki bez tych dodatków.
Czy polecam Del Favero?
Tak i nie 😉 Jedzenie jest super, ale podejście do klienta – słabe. I nie wiem czy chcemy płacić ludziom, którzy nas nie szanują? Niestety, jeśli chodzi o Del Favero odnoszę wrażenie, że robią łaskę, że w ogóle otwierają lokal. Bardzo nie lubię takiego podejścia do klienta. Choroba Właściciela i to, że nie powinien się forsować jest jak najbardziej zrozumiałe. Tyle, że zrobienie pizzy czy wrzucenie warzyw do garnka i przypraw nie wymaga doktoratu z gastronomii. Receptur może nauczyć się każdy. Poza tym nie jest to jedyny powód nie przyjścia do pracy. Inne błahe powody świadczą o podejściu do klienta. Na wystawę zwróciłam uwagę rok temu. Dalej jest nie uprzątnięta, a powinna. I zaznaczam, że w samym lokalu byłam tylko 3 razy! Negatywne komentarze o zachowaniu Właścicielki pojawiają się coraz częściej, a ile osób nie napisze nic i po prostu nie wróci? Sama nie dałam oceny. I wróciłam tylko do Del Favero ze względu na pisanie bloga.
Marzę o takim miejscu w Kielcach z podobnym jedzeniem, gdzie będzie można normalnie usiąść i zjeść w klimatycznym miejscu, aby poczuć odrobinę Włoch z uprzejmością i otwartością dla klienta.
W tej chwili mamy tylko jedną taką restaurację na Ściegiennego La Cucina Italiana Ristorante, ale nie ma tam włoskich kanapek i niektóre rzeczy są spolszczone 😉 Ale atmosfera i podejście do klienta wspaniałe! I naprawdę nie wiem co jest z tymi włoskimi knajpami w Kielcach, ale to już druga z aroganckim zachowaniem i wielka łaską Pierwsza prowadzona przez polaków stąd też nie można mówić o różnicach kulturowych. A Wy co myślicie?
[…] kwietnia 2019 | 10 komentarzy Skomentuj10 Następny post Do […]